Lata 60-te. Powiew soborowej odnowy. Ale tu powiew nie wystarczy. Huraganu by trzeba. Miłość w rozumieniu katolickim: ślepe posłuszeństwo, kontrola, perfekcjonizm, wpędzanie w poczucie winy, przedmiotowe traktowanie, brak dialogu. W imię Jezusa/Boga może dochodzić do najróżniejszych nadużyć. I dochodzi. Częściej niż byśmy chcieli. Niestety. Film nie jest jakiś wrogi komukolwiek. Jest rzeczowy. Z życzliwością dla wszystkich bohaterów. Przedstawia racje i motywacje wszystkich stron. Większość bohaterek (nowicjuszki, zakonnice) autentycznie pragną dojrzałej relacji z Bogiem.